czwartek, 19 lutego 2015

Dziennikarz apologetą

Bydło przy żłobie, czyli
samokrytyka z przymrużeniem oka
Tak naprawdę każdy człowiek jest apologetą. Apologia to obrona. Każdy człowiek powinien bronić najwyższych wartości dla dobra wszystkich. Co tymczasem robi bydło? Krzyczy, że: Każdy człowiek powinien bronić najwyższych swoich wartości dla dobra wszystkich też swojego. Początkowo miał być to typowy felieton, ale koncepcja padła, bo temat naukowo-społeczny nijak mi nie podszedł pod luźne pióro. Jednak wyjaśnię i skomentuję to, co postanowiłam, widząc jak opasłe bydło medialne przy żłobie domaga się stale więcej i więcej. 

   Skupię się na tym, czego brakuje siedzącym na swoich mniej lub bardziej opasłych czterech literach. A brakuje im czynu. Jako dziennikarz-apologeta obronię dzisiaj to coś, czego już prawie nie ma, zgodnie z tezą, że to czego nie ma w Internecie, nie istnieje. Zatem przywracam czyn na łamy Internetu i tym samym do naszych słowników.

    Inni już próbowali wlewać czyn do naszych serc. Słynne: Wymagaj od siebie, choćby inni od Ciebie nie wymagali Jana Pawła II. Świat właśnie tego wymagania od siebie od wieków potrzebuje. Może nawet w dobie zastępowania pracy rąk ludzkich komputerami potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek? Innym przykładem są słowa, które zasłyszałam nie pamiętam gdzie i nie pamiętam od kogo, ale bardzo trafne, że czyny przemawiają głośniej niż słowa. Do mnie ta apologia czynu trafia, bo wiem, że ważniejsze od mlenia ozorem czy trajkotania jest dawanie swoim postępowaniem dobrego przykładu innym.

    To nie są wyłącznie chrześcijańskie slogany. Mahatma Gandhi mawiał: W życiu jest coś więcej do zrobienia niż tylko zwiększać jego tempo czy Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie. A Budda: Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Wszystkie cytaty zawierają myśl, że życie nie jest egzystencją, ale działaniem, które powinno mieć skutek na Ziemi i w sercach innych ludzi. Największym autorytetem jest dla mnie jednak Ten Gość, który stwarzając człowieka powiedział: Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi! Jeśli nie przekonuje to intelektualistów, to nadmienię, że sama nauka biologiczna broni czynu, głosząc, że najważniejszą cechą życia jest ciągła wymiana materii i energii między żywym organizmem a jego otoczeniem.

Poza tym, prawo naturalne jest zapisane w każdym z nas i każdego z nas kieruje ku dobru. Zdrowy rozum nie tylko zakazuje iść za takimi, co źle mówią i czynią, lecz także żąda, by przyjaciel prawdy wszędzie i zawsze, słowem i czynem dawał świadectwo sprawiedliwości, chociażby mu nawet za to śmierć groziła (II w. Justyn Męczennik).

Apologia czynu a apologia czynem

Zdanie Justyna jest kluczowe - swoją apologią czynu udowadnia, że ważne jest działanie. Tworzenie życia, używając wszędzie i zawsze apologii czynem. Udowadnia, że kręcenie się wokół własnego ogona nie daje szczęścia, a wręcz je zabija. To zabawa może dobra, ale dla psów. Kiedy koncentrujemy się na sobie, nasz świat się kurczy, bo nasze problemy przesłaniają wszystko inne, poza tym przestajemy myśleć jakie skutki dla innych ludzi ma nasze postępowanie. Tym sposobem ze świata, nad którym mieliśmy panować, robimy światek, a ze światka świateczek, który kończy się i zaczyna na czubku nosa. Gdy skupiamy się na innych, nasz świat zaczyna mieć rozmiary wszechświata. Nasze własne problemy odsuwają się na peryferie, przez co wydają się mniejsze i widzimy więcej. Na przykład to, że najgorsze, co możemy zrobić, gdy komuś dzieje się krzywda, to nie robić nic.

   Dzisiejsi apologeci konsumpcjonizmu, czyli większość z nas, nie zdaje sobie sprawy, że jesteśmy częścią całości. Jesteśmy jak krople tworzące morze i kiedy jedna nieczysta kropla wpadnie do morza brud rozprasza się na inne. Tak samo jest z dobrem, które dzieląc, mnożymy. Dlatego nie powinniśmy być obojętni. A tacy jesteśmy, kiedy w sytuacjach wymagających reakcji staramy się zachować zimną krew, bo nie chcemy wyjść na głupka czy panikarza i czekamy na reakcję innych, a oni... na naszą. Wszyscy nawzajem utwierdzamy się w przekonaniu, że sytuacja nie wymaga interwencji i IGNORUJEMY (!) zagrożenie. Można przełożyć to na wiele sytuacji w życiu: widzimy leżącego w parku człowieka – nikt nie reaguje, bo może pijak?, większość par mieszka ze sobą bez ślubu – takie czasy, więc może i ja będę?, etc.

Czyżby ludzie z pokolenia na pokolenie stawali się królami ignorancji? A zostaliśmy stworzeni jako władcy świata. Mamy ważne zadanie – nie tylko panować ale też opiekować się światem, czyniąc rzeczy dobre. Być apologetami i słowem i czynem. A dziennikarze jako siewcy w umysłach ludzkich to już niezaprzeczalnie.


Rolę czynu w naszej apologii podkreślają fakty:

· Za 55% komunikatu odpowiada mowa ciała, 38% - ton głosu, a tylko 7% - treść wypowiedzi.

· Czasownik jest primadonną wśród części mowy, a przecież określa on czynność.

· W apologii słowem należy unikać pleonazmów, czyli niepotrzebnych powtórzeń, w apologii czynem takie powtórzenia są wręcz wskazane.

· W Obronie Sokratesa czytamy: „Należy zważać na słuszność, nie kwiecistość mowy” - podobnie czyny nie powinny być na pokaz.


· Pobudzały i inspirowały na pewno czyny męczenników chrześcijańskich. Nie bez przyczyny Tertulian pisał: „Semen est sanguis christianorum.” (Krew chrześcijan zasiewem wiary).

· Jak w apologii Sokratesa - czyny powinny być jak bąk, który żądli i pobudza.

10 komentarzy:

  1. To prawda co piszesz. Ludziom łatwiej siedzieć i usprawiedliwiać się: "Bo co ja niby mogę zrobić?". A no możesz. Bo gdyby tak każdy jeden poszedł na wybory to jestem pewna, że tabele przewrócone by zostały do góry nogami...
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, lekko się czyta :) Naucz mnie tego! :D I masz bardzo dużą wiedzę. Ja ledwie znam chrześcijanizm a co dopiero inne religie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowa JPII "Wymagaj od siebie, choćby inni od Ciebie nie wymagali", nie dotarły nigdy do wiernych. Przynajmniej do większości. Najważniejsze dla nich nie było "co mówi", tylko "kto mówi". Wystarczyło tam być i bić brawa. Czuli się wtedy dużo lepsi od innych. Prawie zbawieni. A nauka szła w las. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda co piszesz. Ludzie coraz bardziej zamykają się we własnych czterech ścianach i odcinają się od reszty świata. To smutne i zgubne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może nie jest tak źle, jest jeszcze sporo ludzi, którzy niosą dobro, ale więcej w mediach mówi się o tych sprawach, które bulwersują, niepokoją, które są kontrowersyjne.

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim przekonaniu słowo może mieć siłę sprawczą nie mniejszą niż czyn. Wszystko zależy od tego czy jest świadectwem lub uobecnieniem dobra. Z całą pewnością jednak musimy wychodzić z obojętności, bo nasza epoka, jak pisze Z. Bauman jest epoką "od-angażowania"... Nie ma co narzekać, że świat jest zły i okrutny, tylko zacząć samemu urzeczywistniać dobro :) Do tego trzeba wyjścia z egoizmu, trzeba dostrzeżenia innych ludzi i ich potrzeb.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzialanie przede wszystkim "po owocach ich poznacie";-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow. Naprawdę dobry post. Widać jak bardzo nad nim pracujesz. Cieszę się, że znam takiego blogera.
    ~ http://gabriel-data.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj :)
    Jestem z rewizytą i zaczytałam się mile :)
    Najlepiej cicho siedzieć, wymagać, nic nie robić- to myślenie wielu niestety ! nie moje, gwoli wyjaśnienia ;)
    Pozdrawiam słonecznie na dziś i kolejne udane dni :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że temat jest bardzo dyskusyjny. Bo w dzisiejszych czasach - tak mi się wydaje - lepiej mają Ci, którzy są ignorantami i egoistami. A przy okazji więcej osiągają. Naprawdę nie wiem na czym to polega to wszystko...

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKUJĘ ZA TWOJĄ OPINIĘ :) Każda jest cenna, bo podpowiada, uczy i prowokuje, by nie stać w miejscu.